Czy zmiany proponowane w nowym rozporządzeniu sanitarnym dla gabinetów beauty zmniejszą bezpieczeństwo usług kosmetycznych? Czy to możliwe, żeby nowe regulacje przyniosły efekt zupełnie przeciwny do tego, który zakładało Ministerstwo?
To trzecia część artykułu na temat obowiązkowych szkoleń ze sterylizacji. W pierwszej (klik) omówiłam, kogo ten obowiązek obejmie i ile to będzie realnie kosztowało. W drugiej części (klik) przedstawiłam wyniki ankiety przeprowadzonej wśród 307 osób z branży beauty i przytoczyłam argumentację naszego środowiska. Dziś chciałabym się skupić na omówieniu jednego z możliwych zagrożeń, które niesie za sobą nowe rozporządzenie.
W projekcie Rozporządzenia Ministra Zdrowia w sprawie szczegółowych wymagań sanitarnohigienicznych przy świadczeniu usług fryzjerskich, kosmetycznych, tatuażu i odnowy biologicznej opublikowanym w dniu 10 czerwca 2019 roku czytamy, że osoba przeprowadzająca sterylizację w gabinecie musi mieć
tytuł zawodowy technika sterylizacji medycznej albo co najmniej średnie wykształcenie oraz ukończony kurs kwalifikacyjny z zakresu technologii sterylizacji i dezynfekcji według programu zatwierdzonego przez ministra właściwego do spraw zdrowia.
Co w praktyce zmienią obowiązkowe kursy ze sterylizacji?
Profesjonalne gabinety, które świadczą usługi na wysokim poziomie, od dawna wykonują sterylizację narzędzi, czy to we własnym zakresie, czy korzystając z usług zewnętrznych firm. Oczywiście można dyskutować, czy wiedza w tym zakresie wymaga uzupełnienia, rozszerzenia, niemniej jednak można przyjąć, że klienci takich gabinetów są bezpieczni.
Największy problem w kontekście ryzyka związanego z zakażeniami stanowią osoby, które prowadzą działalność bez kierunkowego wykształcenia i stosownych szkoleń. Takie osoby nie dają sobie sprawy z zagrożenia i z procedur, które mają na celu wyeliminowanie ryzyka. Jeszcze większy problem jest w sytuacji, w której takie osoby prowadzą działalność „chałupniczą”, gdzie do braku świadomości dochodzą dodatkowe problemy związane z wykonywaniem zabiegów w nieprzeznaczonym do tego miejscu.
Czy obowiązkowe kursy ze sterylizacji zwiększą bezpieczeństwo klientów?
Czy osoba, która np. we własnym domu wykonuje stylizacje paznokci, nie ma odpowiedniego wykształcenia i doświadczenia, zdecyduje się na zakup autoklawu (kilka tysięcy złotych) i przejście szkolenia trwającego ponad 130 godzin za kolejny 1000 zł? Nie. Na zakup autoklawu bez szkolenia też się pewnie nie zdecyduje, więc zmiany tak naprawdę nie dotkną grupy, która ich najbardziej potrzebuje. Co z tego, że mamy (nie od dziś) obowiązek sterylizacji, jeśli wiele takich osób nie ma nawet zarejestrowanej firmy? W jaki sposób je kontrolować?
Alternatywą jest bezpłatna szkoła policealna, w której można zdobyć tytuł technika usług kosmetycznych. Dla osób bez kwalifikacji, które chciałyby rozwinąć swoją działalność i uzupełnić wykształcenie, to tak naprawdę wydłuża czas nauki z dwóch do trzech lat! Dla osób, które decydują się na studia na kierunku kosmetologia z trzech do czterech lat!
Własny autoklaw czy zlecanie sterylizacji na zewnątrz?
Co z legalnie działającymi gabinetami i kosmetyczkami mobilnymi? Od wielu lat obserwujemy coraz większe zainteresowanie wykonywaniem sterylizacji we własnym zakresie. Rosnące koszty korzystania z usług zewnętrznych firm, duża odległość od punktu sterylizacji (np. w małych miejscowościach) i wreszcie konieczność posiadania dużych zapasów narzędzi sprawiają, że gabinety inwestują we własne autoklawy i stanowiska do sterylizacji. Dla małego gabinetu lub gabinetu na początku działalności, wydatek związany z zakupem autoklawu jest dużym obciążeniem. Dokładając kolejne koszty i obowiązki, możemy zmniejszyć zainteresowanie sterylizacją we własnym zakresie.
Kilka tysięcy na autoklaw (+ akcesoria), minimum 1000 zł na szkolenie i chyba największy problem, czyli konieczność wygospodarowania ponad 130 godzin (wg. aktualnych ofert takich kursów). W jaki sposób ma tego dokonać osoba, która sama pracuje w gabinecie? Odbycie takiego szkolenia wiąże się z nieobecnością w pracy (niezarabianiem) przez ponad 16 dni roboczych, czyli prawie miesiąc!
Przy założeniu, że miesięczne koszty prowadzenia działalności to minimalne 5000 zł, a miesięczny zarobek to 3000 zł, to miesiąc nieobecności w pracy będzie kosztować taką osobę 8000 zł, a koszt szkolenia z 1000 zł wzrośnie do 9000 zł! Doliczmy do tego czas i koszty związane z dojazdami, noclegami, wyżywieniem. Przecież nie w każdym mieście będzie można zorganizować takie szkolenie. Potrzebne jest choćby zaplecze techniczne do zorganizowania zajęć praktycznych…
Dodajmy, że właściciele gabinetów kosmetycznych to głównie kobiety, które w sporej części decydują się na macierzyństwo. Ciężko wyobrazić sobie, w jaki sposób ma zrobić takie szkolenie np. mama małych dzieci, która już i tak, w związku z prowadzeniem własnej firmy musi sprostać wielu trudnościom logistycznym i podejmować mnóstwo trudnych życiowo decyzji. Gdzie czas na poszerzanie kluczowych zawodowych kwalifikacji, np. szkolenia z nowych technologii zabiegowych? Może go zabraknąć.
Zewnętrzna sterylizacja – dobra alternatywa?
Oczywiście, zawsze można powiedzieć: nie stać Cię na autoklaw, to sterylizuj na zewnątrz. Skoro jednak w obecnej sytuacji nie działa to tak, jak powinno, to czy narzucanie kolejnego obowiązku ma szanse odnieść pozytywne zmiany?
Osoby, które działają wzorowo, będą mieć dodatkowy problem. Dla osób, które nie działają zgodnie z zasadami, w praktyce niewiele się zmieni. Przecież obowiązek sterylizacji nie jest żadną nowością. Jeśli ktoś cały dzień robi manicure, a ma w gabinecie 2 pary cążek, to czy obowiązkowy kurs będzie argumentem, który ma szanse przyczynić się do poprawy sytuacji, czy może umowy na sterylizację narzędzi będą istniały wyłącznie na papierze?
Czy zewnętrzną sterylizację w przypadku gabinetu oddalonego o kilkadziesiąt kilometrów od najbliższego punktu, można nazwać realną alternatywą?
Koszty właścicieli gabinetów, którzy dopełniają wszystkich obowiązków, wzrosną, co może spowodować wzrost cen usług. Już teraz mamy spory problem z konkurencją w postaci osób, które nie sterylizują narzędzi, nie płacą podatków i nie robią masy innych kosztownych rzeczy, w związku z czym proponują klientom usługi w zaniżonych cenach. Klienci często nie są świadomi, z czego wynika różnica – tutaj akurat plus dla Inspektoratu sanitarnego za akcję edukacyjną, choć myślę, że jak na razie i tu akcenty są postawione w niewłaściwych miejscach.
Jeszcze jakiś optymistyczny akcent na koniec? Brak.
Napisz koniecznie w komentarzu, co o tym wszystkim sądzisz.
Chcesz listę wszystkich zmian zawartych w nowym projekcie rozporządzenia?
Jest ich w sumie kilkadziesiąt. Postanowiłam zrobić naprawdę rzetelną analizę. Wzięłam stare i nowe rozporządzenie, pocięłam je na kawałki i przyporządkowałam w tabeli fragmenty odnoszące się do tych samych tematów. To dwie kolumny. W trzeciej wylistowałam dla Ciebie najważniejsze zmiany i wypisałam ich praktyczne konsekwencje.
W ten sposób powstał e-book, w którym znajdziesz:
- obszerne porównanie obu dokumentów,
- obszerną listę zmian i ich praktycznych konsekwencji,
- analizę najważniejszych fragmentów uzasadnienia do rozporządzenia,
- szczegółową listę zmian, które mają okres przejściowy, czyli wchodzą w życie po upływie 6 lub 24 miesięcy od momentu wejścia w życie rozporządzenia,
- listę najważniejszych zmian zawartych w załącznikach do rozporządzenia.
W toku prac nad rozporządzeniem, mogą pojawić się zmiany. Jeśli tak się stanie, otrzymasz ode mnie bezpłatnie aktualizację dokumentu. Pamiętaj jednak, że aby otrzymać aktualizację, musisz być zapisana na newsletter (jeśli nie jesteś lub nie wiesz, czy jesteś – zaznacz przy zakupie, że chcesz się zapisać).
Będę Cię również informować mailowo o wszystkich kluczowych zmianach oraz przede wszystkim o tym, że rozporządzenie ma już datę wejścia w życie.
W sumie 44 strony rzetelnej analizy!
W momencie, w którym nowe rozporządzenie zostanie oficjalnie opublikowane, będziesz miała tylko 3 miesiące na wdrożenie większości zaleceń – warto przygotować się na zmiany już teraz!
E-booka możesz kupić TUTAJ.