Na blogu ostatnio trochę świeci pustkami, chociaż trochę to może zbyt łagodne określenie… Powód jest bardzo przyziemny i do bólu (tak to dobre określenie) naturalny. W moim życiu pojawił się pewien mężczyzna – mały, wrzeszczący, ale jednocześnie niesamowicie słodki i kochany!

Karol pokazał mi co jest w życiu ważne, a co zupełnie nieistotne. Po prawie 5 miesiącach naszego wspólnego życia wyznaczanie priorytetów i zarządzanie czasem mam opanowane do bólu i do perfekcji. Nauczyłam się też cieszyć chwilą i odpuszczać. Dostrzegać swoje słabości i akceptować je. To bardzo przydatne w życiu, ale również w biznesie. Jestem pewna, że każda młoda mama przechodzi taką życiową rewolucję. Zastanawiam się jednak jak wiele z nas swoje rodzicielskie doświadczenia wykorzystuje w prowadzeniu gabinetu kosmetycznego? Jest przecież tak wiele salonów, w których kuleje organizacja, sporo kosmetyczek ma problem ze stworzeniem sensownej oferty, zaplanowaniem i realizacją działań reklamowych… Większość z nas prędzej czy później zostaje mamą, a przecież mamy to prawdziwe mistrzynie planowania i ogarniania! Skoro drzemie w nas taki potencjał, to dlaczego tak rzadko wykorzystujemy go w życiu zawodowym?

Które mamine doświadczenia wykorzystuję w swoim biznesie?

Moja przerwa w pracy związana z ciążą i porodem wynosiła dokładnie 3 dni robocze + 2 dni weekendu. Mogę więc z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że na bieżąco wykorzystuję w pracy wszystkie doświadczenia związane z macierzyństwem. Ma to oczywiście sporo wad i jest możliwe tylko dzięki specyfice mojej pracy, niemniej jednak pomyślałam, że warto się podzielić tymi refleksjami. Większość mam wraca do pracy po jakimś konkretnym okresie, zwykle od razu na pełny etat, a to pewnie nie sprzyja obserwacji w takim stopniu, jak ma to miejsce w moim przypadku.

Dlaczego mama jest idealnym managerem gabinetu kosmetycznego?

1) Wyznaczanie priorytetów i podejmowanie decyzji – bez dobrze naostrzonej siekiery na gardle ciężko szczerze odpowiedzieć sobie na pytanie: Co jest naprawdę ważne? Często to czego chcemy i to co jest dla nas ważne zupełnie się ze sobą rozmija – np. chcesz odświeżyć wnętrze salonu, ale musisz też naprawić sprzęt, który daje Ci spory zarobek. Oczami wyobraźni już widzisz te nowe wazoniki na pięknym blacie recepcyjnym. Zakładam się, że Twój mózg już szuka argumentów dla których remont jest ważniejszy niż naprawa… Dziecko pokazuje nam, że są sprawy, z którymi nie da się pójść na kompromis. Są rzeczy, które trzeba zrobić już, teraz, natychmiast, bez dyskusji. Wrzeszczący maluch i palący się obiad – co wybierasz? Życie z dzieckiem to doskonała szkoła szybkiej analizy i podejmowania decyzji.

2) Szacunek dla czasu – może kawka i pudelek? Masz przejrzeć kosmetyki czy aby coś się nie przeterminowało, ale przecież nie pali się… Z dzieckiem nie ma tak dobrze. Masz tylko 2 godziny podczas popołudniowej drzemki – dopiero teraz zaczynasz dostrzegać ile można zrobić w 2 godziny, ile czasu wcześniej marnowałaś na głupoty. Szanujesz swoje 2 godziny, bo wiesz, że w każdej chwili mogą Ci zostać odebrane. Rozsądnie inwestujesz swój czas tylko w najważniejsze rzeczy.

3) Najważniejsze na początek – dysponując ograniczoną ilością czasu po prostu musisz zaczynać od najważniejszych rzeczy. Jeśli tego nie zrobisz, wszystko może się posypać. Maluch przecież zawsze może się rozchorować, być marudny. Jeśli w pierwszej wolnej chwili zrobiłaś to co najważniejsze, reszta spokojnie może zaczekać do jutra. Załóżmy, że masz spore plany dotyczące tego, co dziś zrobisz w salonie. Nie masz zapisanych klientek, więc na luzie marnujesz 3 godziny. W okolicy 13 ma miejsce prawdziwy „najazd” klientek z ulicy. Fajnie, ale nie zrobiłaś tego co zaplanowałaś. Zrobisz jutro? Pewnie! Pamiętaj jednak, że jesteś w pracy, a nie na wakacjach – każda minuta Twojego czasu w pracy kosztuje! Patrzysz na to czasami w ten sposób?

4) Odpuszczanie – mając małe dziecko po prostu trzeba nauczyć się odpuszczać. Rzeczy do zrobienia jest znacznie więcej niż wolnego czasu. Nie ma już możliwości, żeby siedzieć po nocach i nadrabiać miliony zadań wynikających wyłącznie ze swojego perfekcjonizmu. Trzeba odpuszczać – wiedzieć co odpuścić i nauczyć się odpuszczania. To trudne, również w gabinecie. Potrafisz zrezygnować z mało dochodowego zabiegu? Potrafisz wyjść z pracy, jeśli o tej porze nigdy nie ma klientek, czy może czekasz, bo a nóż…?

5) Nie nad wszystkim masz kontrolę – są rzeczy zupełnie od Ciebie niezależne i należy się z nimi pogodzić. Walka oznacza wyłącznie stratę energii. Dokładnie tak samo jest z opiniami innych. Jeśli masz problem z tym, że klientka źle o Tobie mówi, wejdź na jakiekolwiek forum dla mam. Pierś czy butelka, słoiczek czy gotowanie, pampers czy pielucha wielorazowa – to tematy za które sporo forumowiczek dałoby się niemal zabić. Obserwacja tych dyskusji nauczyła mnie, że nie ma jednej obiektywnej prawdy. Każdy ma prawo do własnego zdania i my w 99% przypadków nie mamy na nie żadnego wpływu. Szarpanie się z kimś w celu „nawrócenia” go to wyłącznie strata czasu i energii. Rób swoje i rób to najlepiej jak potrafisz. Dbaj o to, żeby mieć pozytywnych ambasadorów, a resztą się nie przejmuj!

6) Oszczędzanie sił – jeśli nie musisz, nie zachowuj się jak pracoholik na odwyku. Na pewno przyjdzie czas, w którym Twoja energia zostanie spożytkowana we właściwy sposób. Nie masz w tej chwili klientek? Nie myj nerwowo okna 10ty raz z rzędu. Połóż nogi na krześle, zrób sobie pyszną kawę i poczytaj prasę branżową, zastanów się nad swoją ofertą. Konstruktywne spędzanie czasu nie musi oznaczać harówki. Nie miej wyrzutów sumienia z powodu tego, że pracujesz mniej intensywnie lub odpoczywasz.

7) Radość z chwili – jak wiele kobiet zawsze przejmowałam się wszystkim. W ciąży ilość możliwych czarnych scenariuszy przerosła mnie na tyle, że postanowiłam zacząć myśleć pozytywnie. Co z tego, że minie 3. miesiąc, przecież w 4. też może się coś stać. Co z tego, że dociągnę do końca ciąży, jeśli mogę zejść przy porodzie. Co z tego, ze urodzę, jeśli przecież już do końca życia będę martwić się o swoje dziecko. To nie jest tak jak z egzaminem, że zdam i z głowy. Z głowy będzie dopiero jak zakopią mnie pod ziemią, a w tedy już raczej jest trochę za późno na cieszenie się chwilą… Przestań zamartwiać się co będzie jutro. Działaj, staraj się, ale nie obgryzaj paznokci, bo to i tak nic nie da. Ciesząc się chwilą masz więcej energii, żeby zapobiegać ewentualnym gabinetowym katastrofom – i właśnie o to w tym wszystkim chodzi!

Jesteś mamą z długim stażem? Pewnie uśmiechasz się pod nosem i wspominasz z sentymentem czasy, kiedy sama przechodziłaś podobną życiową rewolucję… Czy wykorzystujesz te doświadczenia w swojej codziennej pracy w gabinecie kosmetycznym? A może masz inne przemyślenia związane z macierzyństwem i umiejętnościami, które dzięki niemu zdobywamy? Podziel się nimi – jestem bardzo ciekawa jak to wyglądało u Ciebie! 

PS: Już niedługo na blogu sporo zmian. Więcej na ten temat w jednym z kolejnych wpisów!

podrecznik marketingu i zarządzania gabinetem kosmetycznympodrecznik marketingu i zarządzania gabinetem kosmetycznympodrecznik marketingu i zarządzania gabinetem kosmetycznympodrecznik marketingu i zarządzania gabinetem kosmetycznympodrecznik marketingu i zarządzania gabinetem kosmetycznympodrecznik marketingu i zarządzania gabinetem kosmetycznympodrecznik marketingu i zarządzania gabinetem kosmetycznympodrecznik marketingu i zarządzania gabinetem kosmetycznympodrecznik marketingu i zarządzania gabinetem kosmetycznym