Coraz głośniej ostatnio o postulatach lekarzy, którzy noszą się z zamiarem ograniczenia kompetencji kosmetyczek i kosmetologów w wykonywaniu niektórych inwazyjnych zabiegów. Czy to oznacza definitywny koniec współpracy pomiędzy tymi grupami zawodowymi? Spróbujmy zostawić z boku emocje i przyjrzeć się sprawie w nieco mniej powierzchowny sposób.

Każdy właściciel gabinetu wie, że do zdobycia nowych klientów, wystarczy czasami tylko jedno dobre zdanie – hasło, które zaintryguje, wyzwoli emocje i przyciągnie uwagę… I tak ostatnio czytamy o… „kosmetyczkach wstrzykujących botoks”. Tak, jakby na każdym rogu był gabinet, w którym okropne kosmetyczki czyhają na życie biednych i niczego nieświadomych klientów… Media oczywiście rządzą się swoimi prawami, ale faktem jest, że temat wywołał sporo dyskusji i na nowo rozgrzał podziały nawet w samym środowisku kosmetycznym. Zostawiając na boku całe to medialne zamieszanie, zastanówmy się jak powinna wyglądać współpraca pomiędzy kosmetyczkami, kosmetologami i dermatologami oraz nad tym czy naprawdę wymaga ona tworzenia nowych regulacji prawnych?

Gdzie dwóch się bije…

Spory sporami, ale w naszym otoczeniu jest naprawdę dużo pozytywnych przykładów współpracy kosmetyczek, kosmetologów i dermatologów. Wiele osób, prowadzących gabinety nawiązuje współpracę z dermatologiem, który np. raz w tygodniu przyjeżdża do gabinetu i wykonuje bardziej inwazyjne zabiegi. To tylko jedna z form współdziałania, dedykowana mniejszym biznesom. Powstają również większe ośrodki, w których można skorzystać z kompleksowej oferty wszystkich specjalistów pracujących na co dzień w sąsiednich gabinetach i pijących razem kawę podczas przerwy śniadaniowej. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby to z kolei lekarz zaprosił do współpracy w swoim gabinecie kosmetologa, który akurat nie prowadzi własnego biznesu. To naprawdę działa!

W którym miejscu pojawia się problem? W tym, w którym kończy się współpraca i obie grupy zaczynają wkraczać na teren, zarezerwowany zdaniem drugiej grupy – wyłącznie dla niej. Rzeczywiście istnieje duża grupa kontrowersyjnych zabiegów, które są wykonywane w gabinetach kosmetycznych i kosmetologicznych, a zdaniem lekarzy, powinny być zarezerwowane wyłącznie dla nich. I nie chodzi tu o ten mityczny już botox, który praktycznie dla wszystkich jest sprawą jasną – tylko dla lekarzy. Mowa o zabiegach laserowych, peelingach chemicznych, różnych rodzajach mezoterapii i innych mniej lub bardziej inwazyjnych zabiegach…

Jeden tort i wielu chętnych…

Faktem jest, że w całej branży brakuje pewnych regulacji prawnych, które jasno wskazywałyby kompetencje poszczególnych zawodów. Nie dotyczy to wyłącznie historycznego już sporu na linii kosmetyczka-kosmetolog. Atmosfera jest gorąca nawet wśród samych lekarzy. Medycyna estetyczna, która swoją drogą również jest nie do końca uregulowanym prawnie tworem, jest łakomym kąskiem nie tylko dla dermatologów, ale również dla lekarzy pozostałych specjalności. Efektem jest w tym momencie permanentny spór wszystkich ze wszystkimi, w który nie prowadzi do niczego konstruktywnego. Czy ktoś go wygra? Czas pokaże. Warto jednak zastanowić się czy w takiej atmosferze naprawdę jesteśmy w stanie wypracować rozsądny kompromis? Załatwić sprawę, która już od wielu lat wydaje się problemem praktycznie nierozwiązywalnym?

Pytania bez odpowiedzi…

Temat jest bardzo gorący, między innymi dlatego, że ciężko o jednolite stanowisko nawet w poszczególnych grupach zawodowych. Inna wizja – to tylko jeden problem. Kolejnym jest jasne określenie proponowanych kompetencji poszczególnych grup. I nie chodzi w tym momencie o ogólne założenia, ale o techniczne szczegóły wykonywania poszczególnych zabiegów. Określenie w którym dokładnie punkcie kończy się kosmetologia, a zaczyna medycyna. Sprawa nie jest przecież tak banalna jak mityczne już „przerywanie ciągłości naskórka”.

Zanim każdy wypracuje sobie swoje zdanie na ten temat, warto zadać sobie kilka pytań:

  • Czy potrzebne jest prawne uregulowanie kompetencji poszczególnych zawodów?
  • Jaki jest cel takich zmian? Czy rachunek zysków i strat wyjdzie na plus? Czy będzie to rozwiązanie sprawiedliwe dla wszystkich grup zawodowych?
  • Czy obecne problemy wynikają z nieścisłości systemowych, czy z niekompetencji poszczególnych osób, które wpływają na opinię o całej grupie, jednym słowem: czy problem jest realny, czy może strzelamy z armaty do mrówki?
  • Jak rozdzielić uprawnienia pomiędzy poszczególne grupy zawodowe, nie tylko ramowo?
  • Czy takie zmiany mają sens? Czy są możliwe do wprowadzenia w praktyce?
  • Czy taki podział ma swoje odzwierciedlenie w edukacji poszczególnych grup?
  • Czy należałoby dodatkowo wprowadzić zmiany w sposobie edukacji? Co w takiej sytuacji z osobami, które już pracują?
  • Jak „zmierzyć” doświadczenie i umiejętności? Czy powinny być one brane pod uwagę?
  • Jak miałyby być w praktyce sprawdzane i zdobywane uprawnienia do wykonywania poszczególnych zabiegów? Co otrzymujemy w ramach edukacji, a co możemy uzupełnić i w jaki sposób? Kto to zweryfikuje?

Czy naprawdę jesteśmy w tym momencie gotowi na udzielenie sensownej odpowiedzi na te pytania? Być może jest lepszy sposób na rozwiązanie problemu?

Wojna czy współpraca?

Pytań w tej sprawie jest na pewno znacznie więcej niż odpowiedzi… O tym jak będzie wyglądała współpraca pomiędzy kosmetyczką, kosmetologiem i dermatologiem, decyduje przede wszystkim wzajemne nastawienie stron. Świadomi jednocześnie własnych umiejętności i ograniczeń, możemy przecież nawiązać współpracę, która pozwoli dostarczyć klientom szeroki wachlarz usług na najwyższym poziomie. Ostatecznie chodzi nam przecież o to, żeby klient wybrał właśnie nas, a nie inny gabinet, w którym kosmetyczka czy kosmetolog potrafili nawiązać efektywną współpracę z lekarzem.

Być może przyjdzie czas na prawne uregulowanie tych kwestii, ale powinno być ono poprzedzone spokojną i merytoryczną dyskusją. Puki co, dlaczego nie czerpać właśnie z tych pozytywnych przykładów? Zamiast tracić energię na trudne do rozstrzygnięcia spory – po prostu zacząć współpracować? Może przyszłością współczesnej kosmetologii i medycyny estetycznej są właśnie gabinety, w których kosmetyczka, kosmetolog i lekarz zajmują sąsiadujące ze sobą gabinety? Czas pokaże…

Tekst został opublikowany w czasopiśmie kosmetycznym SPA INSPIRATIONS 

podrecznik marketingu i zarządzania gabinetem kosmetycznympodrecznik marketingu i zarządzania gabinetem kosmetycznympodrecznik marketingu i zarządzania gabinetem kosmetycznympodrecznik marketingu i zarządzania gabinetem kosmetycznympodrecznik marketingu i zarządzania gabinetem kosmetycznympodrecznik marketingu i zarządzania gabinetem kosmetycznympodrecznik marketingu i zarządzania gabinetem kosmetycznympodrecznik marketingu i zarządzania gabinetem kosmetycznympodrecznik marketingu i zarządzania gabinetem kosmetycznym