Masz własny gabinet? Podejrzewam, że jak każda przedsiębiorcza kobieta z pracy nie wychodzisz nigdy. Nawet jeśli jesteś z rodziną, na zakupach, gdzieś tam w myślach przewijają się tematy związane z pracą. To jest niestety nieodłączna część naszego zawodu. Pytanie tylko – czy w tym naszym prywatnym czasie zupełnie odcinać się od spraw gabinetu? Nie odpisywać na maile, nie odbierać telefonu?
Mam mały problem z ustawieniem pop-upa (wyskakującego okienka) zapisu do newslettera na moim blogu. Napisałam do dostawcy usług, a niech! do Freshmaila z prośbą o pomoc. Jakież było moje zdziwienie, kiedy dostałam odpowiedź na facebooku w piątek o 21. Poproszono mnie o kontakt mailowy z odpowiednim działem. Żeby nie zapomnieć – od razu napisałam. Za ok. 30 minut dostałam odpowiedź – wprawdzie z informacją, że programiści będą dopiero w poniedziałek, ale przyznam, że i tak byłam bardzo pozytywnie zaskoczona. Dlaczego o tym piszę? Ta sytuacja zainspirowała mnie do głębszej refleksji: jak bardzo powinnyśmy być dyspozycyjne dla naszych klientek i gdzie tak naprawdę leży granica pomiędzy pracą i czasem prywatnym?
Dyspozycyjność – zaleta czy wada?
Dlaczego odpisano mi w piątek o 22? Kwestia pomysłu na biznes, filozofii, podejścia do obsługi klienta i oczywiście rozmiarów samej firmy, która nie ma co ukrywać jest potentatem na rynku. Wiedzą, że im lepsi będą, tym lepsza będzie ich pozycja, a dodatkowo mają środki, żeby zainwestować w pracę osoby, która w piątek o 22 odpowie mi na maila. Kupuję to! Ale koniec z kryptoreklamą. Zastanówmy się, czy podobne rozwiązania da się w ogóle zastosować do naszego małego gabinetowego biznesu?
Co robisz w piątek o 22? Śpisz? Bawisz się z przyjaciółmi? Oglądasz film, a może usypiasz dziecko? Niezależnie od tego co robisz, na pewno nie masz czasu odpisywać klientkom na maile. Ok – dziś masz. Ale jutro, po jutrze i za dwa tygodnie nie będziesz miała. Czy w związku z tym jesteś gorsza? Zasługujesz na wieczne potępienie? Nie!
Granicę ustalasz sama
I to jest właściwie klu moich dzisiejszych rozważań. Na maile trzeba odpisywać, przez telefon trzeba rozmawiać, ale jeśli zajmujesz się tym sama i nie masz środków na profesjonalną pomoc, nie wpędzaj się w poczucie winy. Trzeba się pogodzić z tym, że czasami stracisz klientkę, która potrzebuje na już. Nikt nie jest idealny i nie ma powodu, żeby zatruwać sobie życie z powodu własnych ułomności. Pamiętaj, że każdy odebrany po 19/20/21… telefon, to przyzwolenie na to, żeby dzwonić do Ciebie właśnie o tej porze. Jeśli sama nie wyznaczysz granicy, nie licz na to, że ktoś ją postawi za Ciebie.
Owszem jest wiele osób, które bez wyraźnego przyzwolenia nie będą się do Ciebie dobijać w niedzielę o 11. Niemniej jednak zdarzają się i takie klientki, które niekoniecznie patrzą na zegarek zanim sięgną po słuchawkę. Masz prawo do prywatnego czasu i większość Twoich klientek to zrozumie. Po prostu odezwą się w innym terminie.
Jak to ugryźć w praktyce?
1) Zrób listę rzeczy, które absorbują Twój czas po godzinach i wyznacz sztywne terminy na ich wykonanie – np. zakupy do gabinetu w pierwszy i trzeci poniedziałek miesiąca po pracy, rachunki w ostatni dzień miesiąca itd… W pozostałe dni odpuść sobie, chyba, że wystąpi jakaś wyjątkowo nieprzewidziana sytuacja.
2) Wyznacz godziny w których jesteś niedostępna, np. nie odbierasz telefonu po 20 w tygodniu, po 16 w sobotę i w niedzielę. Wycisz dzwonek lub zostaw go w gabinecie. Oddzwonisz w poniedziałek.
3) Ile możesz – zlecaj pracownikom, w końcu po to ich masz. Nie rób wszystkiego sama, bo zwariujesz.
4) Nie wpędzaj się w poczucie winy – i tak masz je zaprogramowane genetycznie (bo jesteś kobietą 😉 ). W pracy wyrzuty sumienia, że nie jesteś z dziećmi, a w domu, że masz dużo do zrobienia w pracy… Nie jesteś jedyna – tak ma 99% kobiet prowadzących własne firmy. Możesz to zaakceptować lub gryźć się nieustannie – wybór należy do Ciebie. W dzisiejszych czasach nie da się być idealną kobietą – matką, żoną, gospodynią domową, businesswoman… Im szybciej to zrozumiesz, tym więcej szczęśliwego życia przed Tobą!
5) Nie rozdzielaj na siłę życia prywatnego i zawodowego – pamiętaj, ze masz swój gabinet. Zamiast dzielić życie na pół – dziel je na mniejsze fragmenty i nie denerwuj się jeśli coś pójdzie gorzej. To najlepsza droga do frustracji i znienawidzenia swojej pracy. Planuj odpoczynek, czas z rodziną, pracę, ale nie panikuj, jeśli zdarzą się drobne odstępstwa od Twoich założeń. Przecież kochasz swoją pracę – niech tak zostanie!
A Ty – jak sobie radzisz? Masz problem z przynoszeniem pracy do domu? Jesteś dostępna 24 godziny na dobę, czy może masz sztywny czas tylko dla siebie i rodziny? Jak to wygląda w Twoim przypadku?